Rozdział 5
Była godzina 13:40 a samolot miał lądować o 14:00. Po 5 minutach byłyśmy już pod lotniskiem. Do przylotu został kwadrans więc razem z Monią poszłyśmy do kawiarni po cos do jedzenia dla naszych podróżnych. Kiedy wracałyśmy zauważyłam, że moja mama do kogoś macha, tym kimś okazał się mój tata. Podbiegłam do niego i przytuliłam najmocniej jak potrafiłam. Po chwili z Moniką dostrzegłam w oddali 5 zbliżających się do nas postaci. Mieli na sobie ciemne okulary i bluzy z kapturem, żeby nikt ich nie rozpoznał. Przedstawiłam się im, a oni mi po kolej od prawej: Liam, Harry, Zayn i Niall. Przy tym ostatnim zatrzymałam się na dłużej i przez jakieś 2 minuty patrzyłam się w jego prześliczne, czekoladowe oczy. Gdy się już ocknęłam, ruszyliśmy wszyscy zwartą grupą do auta. Kiedy już byliśmy w domu, mama rozdzieliła chłopcom pokoje i udalismy się do sypialni.
=Północ=
Nie mogłam zasnąć, cały czas myślałam o chłopcach. Nie wiedziałam o czym z nimi rozmawiać. Jak mam się przy nich zachować albo jak zareagują dziewczyny z naszej szkoły na wieść, że sławny brytyjsko-irlandzki "boys band" będzie chodził przez kilka dni do naszej szkoły. Na te pytania nie znałam odpowiedzi. Zeszłam na dół by się czegos napić. Nagle usłyszałam jakis hałas i wiązankę przekleństw z czyichś ust. Kiedy weszłam do kuchni zobaczyłam Louisa sprzątającego rozbitą szklankę. Podeszłam do szafki wyjełam z niej dwie nowe i postawiłam je przed nim na blacie. Wzięłam jeszcze sok marchewkowy z lodówki i nalałam do obu kubków. Usiadłam na przeciw bruneta. Przez dłuższy czas żadne z nas się nie odzywało.
Ja: Też nie mogłeś zasnąć ? - spróbowałam zacząć rozmowę.
Lou: ...- nic nie odpowiedział, nadal tępo patrzyła się w ścianę.
Uznałam, że to bez sensu i postanowiłam udać się do mojej sypialni. Kiedy chciałam wstać niechcąco zahaczyłam ręką o szklankę i wylałam wodę. Chciałam sięgnąć po ścierkę, ale Louis pomyślał o tym samym i nasze dłonie zetknęły się w tym samym momencie. Popatrzyłam sie na niego, a on na mnie. Nagle spuścił wzrok i powiedział do mnie:
L: Idź spać ja posprzątam.
Wykonałam jego polecenie. Kiedy byłam już na schodach, poczułam czyjąś rękę na moim łokciu. Odwróciłam się.
L: Dobranoc... - potem szybko musnął mój policzek.
J: Dobranoc. - podarowałam mu najładniejszy uśmiech, na który było mnie w tej chwili stać. Puścił moją rękę i udał się z powrotem do kuchni,a ja do mojego pokoju. Pierwszy raz opłaciła się moja bezsenność.
Następną część miałam dodać jutro, ale dodaje dzisiaj ponieważ jutro jadę na mecz i nie wiem czy miałabym czas napisać. Mam nadzieje, że się podoba? Proszę komentować !!! <3
Świetne !
OdpowiedzUsuńZapraszam do mnie :
cassie-and-one-direction.blogspot.com
Dzięki za komentarz, a na twojego bloga na pewno wejdę ;D <3
OdpowiedzUsuń